Pewnie tak jak u wielu akwarystów,
moja przygoda z akwarystyką rozpoczęła się dość wcześnie. Jako
nastolatek miałem w swoim pokoju akwarium. Było dość spore, bo 300
litrowe, ramowe, z prehistorycznym sprzętem. Cała filtracja opierała
się na filtrach gąbkowych zasilanych powietrzem z brzęczka. Jako źródło
światła służyły dwie najzwyklejsze żarówki, a o grzałce z termostatem
jeszcze nikt nie wiedział. Także obsada akwarium nie była wyszukana.
Stanowiły ją głównie żyworódki, takie jak molinezje, czy mieczyki. Z
czasem jednak mój apetyt wzrósł, w akwarium pojawiały się kolejne
ciekawe gatunki ryb. W międzyczasie przyszedł czas na odsłużenie 18
miesięcy w służbie wojskowej i akwarystyka musiała tymczasowo zostać
zawieszona. Lata mijały, a w sercu wciąż była tęsknota za akwarystyką.
Już jako żonaty mężczyzna, kilka lat temu powróciłem do akwarystyki. Początkowo nie zdawałem sobie sprawy jak bardzo branża akwarystyczna poszła do przodu. Miejsce akwariów ramowych wyparły estetyczne zbiorniki klejone. Cały osprzęt akwarystyczny o niebo przewyższał jakością i funkcjonalnością posiadany niegdyś. Gatunki i odmiany oferowanych ryb przyprawiały o zawrót głowy. I tak oto pojawił się problem! Nie wiedziałem co tak naprawdę chciałbym hodować. Nabrałem ochoty na zapoznanie się ze zwyczajami i zachowaniem pielęgnic. Sprawiłem sobie akwarium 240 l, w którym zamieszkały pielęgnice zebry –Archocentrus centrarchus. Po jakimś czasie i kilku miotach stwierdziłem, że to nie to czego szukam. Przeglądając prasę akwarystyczną i Internet, zainteresowałem się pielęgnicami, które inkubują ikrę w pyskach. I tak właśnie miejsce Archocentrus centrarchus zajęły pyszczaki z grupy Mbuna, z jeziora Malawi. Niestety, a raczej na szczęście, na tym nie skończyłem. Wciąż chodziłem po sklepach w poszukiwaniu nowych ciekawych okazów. Aż pewnego dnia wchodząc do zaprzyjaźnionego sklepu zoologicznego, moją uwagę przykuł przepiękny widok: w jednym z akwariów pływały jakieś cuda!




Pytam sprzedawcy – co to za ryby? Na co on, znając moje zainteresowanie pyszczakami mówi – to też pyszczaki, tylko z innego jeziora – z Tanganiki. I po chwili zaczął mi tłumaczyć, że ryby te to trofeusy, a ta odmiana, którą się zachwyciłem to T. cf. . duboisi. Były to młode trzycentymetrowe osobniki, a ich białoniebieskie kropeczki na zawsze wypaliły dziurki w mym sercu. Od tego dnia do dziś w moich zbiornikach hoduję wyłącznie ryby z jeziora Tanganika. Pisząc ten artykuł chciałbym zarazić Was tym wspaniałym biotopem.
JEZIORO TANGANIKA
Aby móc na poważnie hodować jakikolwiek gatunek ryb, należy dokładnie zapoznać się z ich potrzebami. Należy poznać warunki fizykochemiczne panujące w ich naturalnych warunkach. Ważne jest również to, czym się odżywiają i jakie strefy zajmują w jeziorze.
Jezioro Tanganika to duży akwen leżący w Afryce w sąsiedztwie jeziora Malawi i Wiktoria. Jest drugim na świecie jeziorem pod względem głębokości, która wynosi 1470 m. Przepych form życia jakie w nim występują, przyprawiają o zawrót głowy. Woda w jeziorze ma odczyn zasadowy i waha się od około 8,0 do 9,2 pH. Średnia temperatura wody wynosi około 26 stopni i waha się nieznacznie podczas różnych pór roku, a także w zależności od głębokości, na której jest mierzona. Jezioro zalicza się do kilku z najczystszych jezior na świecie. Przejrzystość wody sięga około 20m w porze suchej. W porze deszczowej spływające wraz z deszczem osady powodują okresowe zmętnienie. Woda w partiach przypowierzchniowych (do 100 metrów w części północnej i 200 w południowej jeziora) jest natleniona, ale bardzo obficie jedynie w warstwie pierwszych 40 metrów. Nic więc dziwnego, że większość pielęgnic żyje właśnie w tej strefie. Linia brzegowa rozciąga się na długości około 2000 km i jest bardzo urozmaicona. Od piaszczystych plaż, poprzez usiane większymi kamieniami piaszczyste podłoże, gdzieniegdzie pokryte sporymi połaciami muszli ślimaków, do urwistych skalnych brzegów z olbrzymimi głazami spiętrzonymi na dnie. Nie jestem w stanie w tym artykule opisać wszystkich gatunków jakie żyją w Tanganice. Postaram się przybliżyć choć kilka moim zdaniem najciekawszych.
Aby móc na poważnie hodować jakikolwiek gatunek ryb, należy dokładnie zapoznać się z ich potrzebami. Należy poznać warunki fizykochemiczne panujące w ich naturalnych warunkach. Ważne jest również to, czym się odżywiają i jakie strefy zajmują w jeziorze.
Jezioro Tanganika to duży akwen leżący w Afryce w sąsiedztwie jeziora Malawi i Wiktoria. Jest drugim na świecie jeziorem pod względem głębokości, która wynosi 1470 m. Przepych form życia jakie w nim występują, przyprawiają o zawrót głowy. Woda w jeziorze ma odczyn zasadowy i waha się od około 8,0 do 9,2 pH. Średnia temperatura wody wynosi około 26 stopni i waha się nieznacznie podczas różnych pór roku, a także w zależności od głębokości, na której jest mierzona. Jezioro zalicza się do kilku z najczystszych jezior na świecie. Przejrzystość wody sięga około 20m w porze suchej. W porze deszczowej spływające wraz z deszczem osady powodują okresowe zmętnienie. Woda w partiach przypowierzchniowych (do 100 metrów w części północnej i 200 w południowej jeziora) jest natleniona, ale bardzo obficie jedynie w warstwie pierwszych 40 metrów. Nic więc dziwnego, że większość pielęgnic żyje właśnie w tej strefie. Linia brzegowa rozciąga się na długości około 2000 km i jest bardzo urozmaicona. Od piaszczystych plaż, poprzez usiane większymi kamieniami piaszczyste podłoże, gdzieniegdzie pokryte sporymi połaciami muszli ślimaków, do urwistych skalnych brzegów z olbrzymimi głazami spiętrzonymi na dnie. Nie jestem w stanie w tym artykule opisać wszystkich gatunków jakie żyją w Tanganice. Postaram się przybliżyć choć kilka moim zdaniem najciekawszych.
WYBRANI MIESZKAŃCY
Tropheus – większość z akwarystów na pewno nie jeden raz widziała w którymś ze sklepów zoologicznych trofeusy. Te fascynujące pielęgnice występują w jeziorze w kilkudziesięciu odmianach i są ze mną od początku mojej przygody z tym biotopem. Zawsze znajdę choć jedno akwarium, bym mógł podziwiać ich przepiękne tarło, eksplozję barw i zachowania godowe. Fenomenalna jest też sama opieka jaką sprawują nad swoim potomstwem. Widok samicy, która wypuszcza swoje młode na pierwsze spacerki i w chwili zagrożenia szybko zbiera je z powrotem do pyska jest niesamowity. Widowiskowe są również zachowania samców które bez ustanku dążą do zajęcia miejsca pana stada. Trofeusy to typowi roślinożercy i w warunkach sztucznych pokarmy roślinne powinny stanowić główny składnik ich menu. W dzisiejszych czasach na rynku akwarystycznym jest ogromny wybór różnego rodzaju pokarmów, nie tylko dla roślinożerców, więc nie ma żadnych kłopotów z doborem pożywienia.
Cyphotilapia frontosa – to kolejna znana i hodowana od wielu lat w naszych akwariach ryba. Ten majestatyczny i piękny rodzaj jest nazywany przez niektórych królową Tanganiki. Moim zdaniem jest to trafne określenie. Jej sposób bycia i powolne ruchy oraz przepiękne ubarwienie prowadzi do takich porównań. Frontoza, zdawałoby się statyczna i nie tak zwinna jak inni przedstawiciele mięsożernej fauny, potrafi upolować zdobycz niewiele mniejszą od siebie. Swoje niezbyt ruchliwe usposobienie zastępuje sprytem; żeruje wtedy, gdy inne gatunki ryb jeszcze śpią i są dla niej łatwym łupem. Dorosłe osobniki osiągają spore rozmiary, bo samiec potrafi mierzyć nawet do 40 centymetrów, zaś samice z reguły są mniejsze i osiągają wielkość około 25 centymetrów. Jest to ryba, która żyje w głębszych partiach jeziora. Najczęściej odławiana jest na głębokościach w przedziale 40-70 metrów, ale żyje znacznie głębiej. Jako ciekawostkę powiem, że poławiacze muszą stosować dla tych ryb przystanki dekompresyjne, powoli przyzwyczajając je (i siebie samych) do ciśnienia jakie panuje w wyższych partiach jeziora.
Xenotilapia. W ostatnim czasie zafascynowały mnie przepiękne pielęgnice z rodzaju Xenotilapia. Ich osobliwy i delikatny urok chwyta za serce. Xenotilapie zalicza się do tak zwanych pielęgnic piaskowych. Nazwa wzięła się ze sposobu pobierania przez nie pożywienia.- nieustannie przesiewają piasek w poszukiwaniu skorupiaków i innych pokarmów. Podczas rozmnażania kopią mniejsze lub większe dołki (areny) w których dochodzi do tarła. Jednak są to ryby delikatne i decydując się na ich hodowlę powinniśmy jak najwięcej się o nich dowiedzieć. Nie polecam ich początkującym akwarystom.
Tropheus – większość z akwarystów na pewno nie jeden raz widziała w którymś ze sklepów zoologicznych trofeusy. Te fascynujące pielęgnice występują w jeziorze w kilkudziesięciu odmianach i są ze mną od początku mojej przygody z tym biotopem. Zawsze znajdę choć jedno akwarium, bym mógł podziwiać ich przepiękne tarło, eksplozję barw i zachowania godowe. Fenomenalna jest też sama opieka jaką sprawują nad swoim potomstwem. Widok samicy, która wypuszcza swoje młode na pierwsze spacerki i w chwili zagrożenia szybko zbiera je z powrotem do pyska jest niesamowity. Widowiskowe są również zachowania samców które bez ustanku dążą do zajęcia miejsca pana stada. Trofeusy to typowi roślinożercy i w warunkach sztucznych pokarmy roślinne powinny stanowić główny składnik ich menu. W dzisiejszych czasach na rynku akwarystycznym jest ogromny wybór różnego rodzaju pokarmów, nie tylko dla roślinożerców, więc nie ma żadnych kłopotów z doborem pożywienia.
Cyphotilapia frontosa – to kolejna znana i hodowana od wielu lat w naszych akwariach ryba. Ten majestatyczny i piękny rodzaj jest nazywany przez niektórych królową Tanganiki. Moim zdaniem jest to trafne określenie. Jej sposób bycia i powolne ruchy oraz przepiękne ubarwienie prowadzi do takich porównań. Frontoza, zdawałoby się statyczna i nie tak zwinna jak inni przedstawiciele mięsożernej fauny, potrafi upolować zdobycz niewiele mniejszą od siebie. Swoje niezbyt ruchliwe usposobienie zastępuje sprytem; żeruje wtedy, gdy inne gatunki ryb jeszcze śpią i są dla niej łatwym łupem. Dorosłe osobniki osiągają spore rozmiary, bo samiec potrafi mierzyć nawet do 40 centymetrów, zaś samice z reguły są mniejsze i osiągają wielkość około 25 centymetrów. Jest to ryba, która żyje w głębszych partiach jeziora. Najczęściej odławiana jest na głębokościach w przedziale 40-70 metrów, ale żyje znacznie głębiej. Jako ciekawostkę powiem, że poławiacze muszą stosować dla tych ryb przystanki dekompresyjne, powoli przyzwyczajając je (i siebie samych) do ciśnienia jakie panuje w wyższych partiach jeziora.
Xenotilapia. W ostatnim czasie zafascynowały mnie przepiękne pielęgnice z rodzaju Xenotilapia. Ich osobliwy i delikatny urok chwyta za serce. Xenotilapie zalicza się do tak zwanych pielęgnic piaskowych. Nazwa wzięła się ze sposobu pobierania przez nie pożywienia.- nieustannie przesiewają piasek w poszukiwaniu skorupiaków i innych pokarmów. Podczas rozmnażania kopią mniejsze lub większe dołki (areny) w których dochodzi do tarła. Jednak są to ryby delikatne i decydując się na ich hodowlę powinniśmy jak najwięcej się o nich dowiedzieć. Nie polecam ich początkującym akwarystom.




Synodontis. Czy zdawaliście sobie sprawę że w Tanganice żyje cos takiego jak Synodontis multipunctatus? To przepiękny nieduży sumik o białoszarym ciele, z mnóstwem czarnych kropek. Przepięknie wyglądający w grupie kilku-kilkunastu sztuk, ruchliwie buszujący po dnie akwarium, chętnie chowający się w przygotowanych kryjówkach. Bardzo ciekawy jest sposób jego rozmnażania. Przez akwarystów jest nazywany sumem kukułką, ze względu na jego zachowania rozrodcze. Zazwyczaj w warunkach naturalnych podkłada on swoja ikrę wycierającym się Ctenochromis horei. Następnie młode sumika, rozwijając się szybciej od młodych Ctenochromis, żywią się nimi jeszcze w pysku matki! Wśród sumików z Tanganiki są również takie gatunki, które same inkubują ikrę. Jednym z nich jest choćby Phyllonemus typus. Wiem, że nawet u nas w kraju jest on juz hodowany i słyszałem o pierwszych tarłach tych ryb. Jednak wiele ciekawych ryb nie było jeszcze w naszych akwariach i czekają na swoją kolej. Te, które tu przedstawiłem to jedynie płatek śniegu na górze lodowej. Nie powiedziałem słowa o Eretmodus, Tanganicodus, Lamprologus i wielu, wielu innych, niezmiernie ciekawych gatunkach. Można by o nich pisać w nieskończoność. Ale cel jest jeden – zainteresować Ciebie, czytelniku na tyle mocno, byś zechciał spróbować…
AKWARIUM OSPRZĘT I DEKORACJA
Wielkość zbiornika jaki przygotujemy naszym rybom jest uzależniona od gatunku, który mamy zamiar hodować. I tak w najmniejszych zbiornikach które mają objętość do 100litrów można pokusić się na przygodę z niektórymi muszlowcami, czyli przedstawicielami rodzajów Lamprologus i Neolaprologus. A jest w czym wybierać . Te najmniejsze z pielęgnic spotykanych w Tanganice dają wiele satysfakcji i radości w obcowania z nimi. Chcąc hodować większe muszlowce jak i szczelinowce – Altolamprologus, czy naskalniki – Julidochromis, musimy zaopatrzyć się w większe akwarium. I tu należałoby pomyśleć o zbiorniku 150-250 litrów. Gdy przyjdzie nam ochota na trofeusy, czy innych roślinożerców żyjących w stadach, musimy się liczyć z zakupem zbiornika liczącego ponad 400 litrów i długości co najmniej 150 centymetrów. W wyjątkowych sytuacjach dopuszcza się umieszczenie jednej odmiany trofeusów w akwarium 240 l (120 dł. 40 sz. 50 wys.) Jest to standardowe akwarium które można nabyć w każdym sklepie zoologicznym. W zbiorniku takim można hodować 14-16 dorosłych ryb z zapewnieniem dobrej filtracji biologicznej jak i mechanicznej. Niemniej z własnego doświadczenia wiem, że akwarium takie mocno ogranicza nas jak i ryby w nim żyjące. Z powodu ograniczonych warunków lokalowych wiele z ciekawych zachowań nie będzie nam dane zobaczyć, a i ryby żyjące w nich nie wyrosną na tak piękna jak te, którym założymy większy zbiornik. W wielu zachodnich publikacjach przeczytać można opisy mówiące o tym, że minimalne wymiary takiego zbiornika to powierzchnia dna 150 x 50centymetrów, co przy wysokości 50centymetrów daje nam akwarium o pojemności 375 l. I uważam to za słuszne, bo sam widziałem zmianę w zachowaniu ryb po powiększeniu im lokum na właśnie taki zbiornik. W zasadzie jest tak, że im większe uda nam się założyć akwarium, tym lepiej. Kolejną rzeczą, która przemawia na plus większych zbiorników jest możliwość utrzymania stabilniejszych parametrów. Im większe akwarium, tym łatwiej jest utrzymać stabilne warunki fizykochemiczne wody. A tanganikańskie pielęgnice są pod tym względem wymagające.
Wielkość zbiornika jaki przygotujemy naszym rybom jest uzależniona od gatunku, który mamy zamiar hodować. I tak w najmniejszych zbiornikach które mają objętość do 100litrów można pokusić się na przygodę z niektórymi muszlowcami, czyli przedstawicielami rodzajów Lamprologus i Neolaprologus. A jest w czym wybierać . Te najmniejsze z pielęgnic spotykanych w Tanganice dają wiele satysfakcji i radości w obcowania z nimi. Chcąc hodować większe muszlowce jak i szczelinowce – Altolamprologus, czy naskalniki – Julidochromis, musimy zaopatrzyć się w większe akwarium. I tu należałoby pomyśleć o zbiorniku 150-250 litrów. Gdy przyjdzie nam ochota na trofeusy, czy innych roślinożerców żyjących w stadach, musimy się liczyć z zakupem zbiornika liczącego ponad 400 litrów i długości co najmniej 150 centymetrów. W wyjątkowych sytuacjach dopuszcza się umieszczenie jednej odmiany trofeusów w akwarium 240 l (120 dł. 40 sz. 50 wys.) Jest to standardowe akwarium które można nabyć w każdym sklepie zoologicznym. W zbiorniku takim można hodować 14-16 dorosłych ryb z zapewnieniem dobrej filtracji biologicznej jak i mechanicznej. Niemniej z własnego doświadczenia wiem, że akwarium takie mocno ogranicza nas jak i ryby w nim żyjące. Z powodu ograniczonych warunków lokalowych wiele z ciekawych zachowań nie będzie nam dane zobaczyć, a i ryby żyjące w nich nie wyrosną na tak piękna jak te, którym założymy większy zbiornik. W wielu zachodnich publikacjach przeczytać można opisy mówiące o tym, że minimalne wymiary takiego zbiornika to powierzchnia dna 150 x 50centymetrów, co przy wysokości 50centymetrów daje nam akwarium o pojemności 375 l. I uważam to za słuszne, bo sam widziałem zmianę w zachowaniu ryb po powiększeniu im lokum na właśnie taki zbiornik. W zasadzie jest tak, że im większe uda nam się założyć akwarium, tym lepiej. Kolejną rzeczą, która przemawia na plus większych zbiorników jest możliwość utrzymania stabilniejszych parametrów. Im większe akwarium, tym łatwiej jest utrzymać stabilne warunki fizykochemiczne wody. A tanganikańskie pielęgnice są pod tym względem wymagające.
FILTRACJA
Skoro pokrótce omówiliśmy same akwaria, przejdźmy do filtracji. Jak powyżej pisałem, nasze ryby są wrażliwe na zanieczyszczenia powstałe w procesie degradacji wody. Tu na marginesie dodam, że każdy kto chce poważnie zacząć hodować te ryby powinien poczytać co to jest cykl azotowy, na czym on polega i zrozumieć go, a dopiero potem zakładać akwarium. Najbardziej niebezpiecznym dla naszych ryb jest amoniak NH3. Jest on toksyczny i nie powinien występować w wodzie. Kolejnym niebezpiecznym związkiem, który nawet w małych ilościach jest trujący jest NO2 (azotyn) Powinniśmy starać się utrzymać NO2 w naszych zbiornikach na poziomie “0” czyli, tak jak NH3. Kolejnym szkodliwym związkiem ale juz w większym stężeniu jest NO3 (azotan). Powinniśmy dążyć aby i ten parametr był jak najniższy. Mówi się, że alarmujące stężenie to 50 mg\l i nie powinno się go przekraczać. Ja z własnych obserwacji widzę, że nawet poziom który przekracza 40 mg/l powoduje zmiany w zachowaniu moich trofeusów. Mimo tak surowych norm i dopuszczalnych poziomów, parametry te łatwo jest utrzymać.
Patrząc ze strony technicznej – do akwarium o pojemności np. 70 l z haremikiem muszlowców wystarczy nam jako filtr biologiczny filtr kaskadowy. Jego wielkość należy dobrać w zależności od pojemności akwarium. Zakładając na wlocie do filtra gąbkę uzyskamy dodatkową powierzchnie filtracyjną i stworzymy bezpieczną zaporę zapobiegającą wciągnięciu narybku. Taki filtr w zupełności wystarczy aby przerobić efekty przemiany materii naszych podopiecznych jak i pozostałości po pokarmach. Na rynku akwarystycznym jest obecnie w czym wybierać. Praktycznie każda z firm produkujących osprzęt akwarystyczny ma w swojej ofercie takie właśnie filtry. I na prawdę na każdą kieszeń. Sądzę że takie akwarium dla muszlowców nie wymaga dużych nakładów finansowych.
Natomiast jeśli mamy ochotę na zbiornik z trofeusami to filtracja musi być na wysokim poziomie. Wśród hodowców trofeusów istnieje mówi się, że potrzebują one nadfiltracji. Jest to prawda! Już tłumaczę na czym to polega: trofeusy większość czasu spędzają na żerowaniu. W związku z czym produkują dużo odchodów. Poza tym zazwyczaj są hodowane w dużych grupach, co obciąża system filtracyjny naszego akwarium. A jak już powyżej wspominałem, pielęgnice te są czułe na zwiększone stężenie zanieczyszczeń powstałych w procesie degradacji wody. Filtracja biologiczna musi temu podołać. Dobierając filtr powinniśmy się kierować właśnie potrzebami a nie pojemnością akwarium dla trofeusów. I tak na przykład zakładając minimalne z akwariów dla tych 14-16 ryb czyli 240 litrów (120x40x50) powinniśmy kupić jeden filtr zewnętrzny kubełkowy przeznaczony do akwarium powyżej pojemności 240 l i jeden spory filtr wewnętrzny pełniący głównie rolę filtracji mechanicznej. Rolę taką spełniają filtry/turbiny wewnętrzne zazwyczaj gąbkowe, które są zaopatrzone w dyfuzory powietrza pompujące drobne pęcherzyki i natleniają doskonale wodę. Dobrze jako źródło tlenu w akwarium sprawuje się tak zwana deszczownica z filtrów zewnętrznych. Ustawiona pod powierzchnią wody otworami pod skosem do lustra powoduje falowanie powierzchni i co za tym idzie natlenia wodę. Pamiętać trzeba, że ryby te żyją w partiach gdzie woda jest obficie natleniona. I podobne warunki należy odzwierciedlić w akwarium. Polecam taką nadfiltrację wszystkim moim znajomym i to zdaje egzamin. Nie możemy sobie pozwolić na zachwiania parametrów fizykochemicznych wody. Gdy będziemy czyścili jeden z filtrów to drugi przejmie na siebie obciążenie. I na odwrót. Poza tym mamy margines bezpieczeństwa. Gdyby były dobrane na styk to każde zachwianie równowagi w akwarium (padła ryba, której nie zauważyliśmy czy trochę więcej pokarmu) odbiło by się na jakości wody. Tak powinniśmy dobierać filtracje w akwariach, w których decydujemy się na hodowle gatunków stadnych, gdzie ich liczba będzie znaczna. Im akwarium będzie większe tym nasz margines bezpieczeństwa może być mniejszy. W dużych akwariach nieco więcej pokarmu nie wywoła takich skoków. Niemniej uważam, że filtracji nigdy nie za wiele. Oczywiście chodzi mi o rozsądną nadwyżkę.
Skoro pokrótce omówiliśmy same akwaria, przejdźmy do filtracji. Jak powyżej pisałem, nasze ryby są wrażliwe na zanieczyszczenia powstałe w procesie degradacji wody. Tu na marginesie dodam, że każdy kto chce poważnie zacząć hodować te ryby powinien poczytać co to jest cykl azotowy, na czym on polega i zrozumieć go, a dopiero potem zakładać akwarium. Najbardziej niebezpiecznym dla naszych ryb jest amoniak NH3. Jest on toksyczny i nie powinien występować w wodzie. Kolejnym niebezpiecznym związkiem, który nawet w małych ilościach jest trujący jest NO2 (azotyn) Powinniśmy starać się utrzymać NO2 w naszych zbiornikach na poziomie “0” czyli, tak jak NH3. Kolejnym szkodliwym związkiem ale juz w większym stężeniu jest NO3 (azotan). Powinniśmy dążyć aby i ten parametr był jak najniższy. Mówi się, że alarmujące stężenie to 50 mg\l i nie powinno się go przekraczać. Ja z własnych obserwacji widzę, że nawet poziom który przekracza 40 mg/l powoduje zmiany w zachowaniu moich trofeusów. Mimo tak surowych norm i dopuszczalnych poziomów, parametry te łatwo jest utrzymać.
Patrząc ze strony technicznej – do akwarium o pojemności np. 70 l z haremikiem muszlowców wystarczy nam jako filtr biologiczny filtr kaskadowy. Jego wielkość należy dobrać w zależności od pojemności akwarium. Zakładając na wlocie do filtra gąbkę uzyskamy dodatkową powierzchnie filtracyjną i stworzymy bezpieczną zaporę zapobiegającą wciągnięciu narybku. Taki filtr w zupełności wystarczy aby przerobić efekty przemiany materii naszych podopiecznych jak i pozostałości po pokarmach. Na rynku akwarystycznym jest obecnie w czym wybierać. Praktycznie każda z firm produkujących osprzęt akwarystyczny ma w swojej ofercie takie właśnie filtry. I na prawdę na każdą kieszeń. Sądzę że takie akwarium dla muszlowców nie wymaga dużych nakładów finansowych.
Natomiast jeśli mamy ochotę na zbiornik z trofeusami to filtracja musi być na wysokim poziomie. Wśród hodowców trofeusów istnieje mówi się, że potrzebują one nadfiltracji. Jest to prawda! Już tłumaczę na czym to polega: trofeusy większość czasu spędzają na żerowaniu. W związku z czym produkują dużo odchodów. Poza tym zazwyczaj są hodowane w dużych grupach, co obciąża system filtracyjny naszego akwarium. A jak już powyżej wspominałem, pielęgnice te są czułe na zwiększone stężenie zanieczyszczeń powstałych w procesie degradacji wody. Filtracja biologiczna musi temu podołać. Dobierając filtr powinniśmy się kierować właśnie potrzebami a nie pojemnością akwarium dla trofeusów. I tak na przykład zakładając minimalne z akwariów dla tych 14-16 ryb czyli 240 litrów (120x40x50) powinniśmy kupić jeden filtr zewnętrzny kubełkowy przeznaczony do akwarium powyżej pojemności 240 l i jeden spory filtr wewnętrzny pełniący głównie rolę filtracji mechanicznej. Rolę taką spełniają filtry/turbiny wewnętrzne zazwyczaj gąbkowe, które są zaopatrzone w dyfuzory powietrza pompujące drobne pęcherzyki i natleniają doskonale wodę. Dobrze jako źródło tlenu w akwarium sprawuje się tak zwana deszczownica z filtrów zewnętrznych. Ustawiona pod powierzchnią wody otworami pod skosem do lustra powoduje falowanie powierzchni i co za tym idzie natlenia wodę. Pamiętać trzeba, że ryby te żyją w partiach gdzie woda jest obficie natleniona. I podobne warunki należy odzwierciedlić w akwarium. Polecam taką nadfiltrację wszystkim moim znajomym i to zdaje egzamin. Nie możemy sobie pozwolić na zachwiania parametrów fizykochemicznych wody. Gdy będziemy czyścili jeden z filtrów to drugi przejmie na siebie obciążenie. I na odwrót. Poza tym mamy margines bezpieczeństwa. Gdyby były dobrane na styk to każde zachwianie równowagi w akwarium (padła ryba, której nie zauważyliśmy czy trochę więcej pokarmu) odbiło by się na jakości wody. Tak powinniśmy dobierać filtracje w akwariach, w których decydujemy się na hodowle gatunków stadnych, gdzie ich liczba będzie znaczna. Im akwarium będzie większe tym nasz margines bezpieczeństwa może być mniejszy. W dużych akwariach nieco więcej pokarmu nie wywoła takich skoków. Niemniej uważam, że filtracji nigdy nie za wiele. Oczywiście chodzi mi o rozsądną nadwyżkę.
OGRZEWANIE
Z potrzebnych nam urządzeń pozostaje omówić ogrzewanie. Jak wspomniałem naturalna temperatura jeziora Tanganika to nie więcej niż 26-27°, okresowo spadająca o 1-2°. I taką powinniśmy starać się utrzymać. W tym celu należy zaopatrzyć się w dobrą grzałkę z termoregulacją. Tu polecam dobre marki. Wybór jest bardzo bogaty. Te z dolnej półki nie zawsze się sprawdzają. Małe kłopoty z przegrzewaniem się wody możemy napotkać w okresie letnim. Pamiętamy wówczas o obfitym natlenieniu wody. W ciepłej wodzie tlen słabiej się rozpuszcza. Efektem niedotlenienia może być przyducha ryb.
Jak widać akwarium z biotopem Tanganiki nie wymaga od akwarysty zaopatrzenia się w jakieś cuda techniki, a raczej ogranicza się do podstawowego osprzętu jak w wielu innych akwariach. Chemia wody jest równie nieskomplikowana a nawet łatwiejsza do uzyskania aniżeli w akwariach z wodą “kwaśną”. Łatwiejsza dlatego, że w większości naszych kranów płynie woda o pH większym niż 7.5 i za pomocą kamieni wapiennych, marmurów, dolomitów czy fragmentów skamieniałych koralowców podniesiemy ją do potrzebnego nam poziomu. Tu możemy mówić o połączeniu elementów wystroju akwarium z biotopem Tanganiki z potrzebnymi nam do polepszenia i uzyskania odpowiednich warunków fizykochemicznych elementami. Z reguły jako podłoże stosuje się piach. Ale można i drobniutki grys dolomitowy czy koralowy, z tym, że te dwa podłoża zalecane są do akwariów z rybami nie kopiącymi w podłożu. Pokruszone koralowce czy dolomity mogą kaleczyć pyski ryb i prowadzić do niechcianych infekcji.
Zapomniałbym wspomnieć o oświetleniu. Problem oświetlenia zależy od naszego upodobania i tego co chcemy uzyskać. Rybom jako oświetlenie w zupełności wystarczy światło dzienne. Nawet powiem, że w świetle słonecznym wyglądają przepięknie. Wtedy właśnie widać ich najpiękniejsze i naturalne kolory. Jeśli jednak chcemy rozświetlić nasze akwarium postarajmy się, aby światło nie było nazbyt intensywne. W zbyt mocnym świetle ryby często stają się płochliwe. Dobór świetlówek pozostawiam Państwu. Inne będą potrzebne dla roślin (jeśli się na nie zdecydujemy) inne dla porastania glonów (dobry naturalny dodatek w diecie roślinożerców), a jeszcze inne jeśli tylko zależy nam na podkreśleniu barw ryb. Ja jeszcze raz powiem że stawiam na naturę! Sama kwestia czy mieć rośliny czy nie, pozostaje Waszym wyborem. Ja tylko powiem, że w akwarium z roślinożercami rośliny mają nikłe szanse na przetrwanie. No chyba, że celowo są tam umieszczane jako dodatek w menu. Co innego w akwariach z przedstawicielami mięsożernej fauny. Odrobina traw czy kryptokoryn może dać ciekawą kompozycję.
Myślę, że w tych kilku słowach przekonałem Was do tego, że biotop Tanganiki jest ciekawy i raczej nieskomplikowany. Dla mnie osobiście nie ma tak zróżnicowanego i pełnego barw środowiska jak to jezioro. Mówię tu o siedliskach słodkowodnych. A w słodkich wodach to Tanganika wiedzie prym! Wiele sklepów ogranicza ilość oferowanych gatunków z Tanganiki i poza popularnymi odmianami trofeusów czy muszlowców, trudno zobaczyć cokolwiek innego. Uwierzcie mi – ryby z Tanganiki oczarują Was swoim pięknem, wdziękiem i zachowaniem. Od majestatycznych i pięknych do zaborczych i wojowniczych. To, czy będziecie mogli je podziwiać we własnych zbiornikach, zależy tylko od Was.
Życzę przyjemnych wrażeń w obcowaniu z Tanganiką!
Z potrzebnych nam urządzeń pozostaje omówić ogrzewanie. Jak wspomniałem naturalna temperatura jeziora Tanganika to nie więcej niż 26-27°, okresowo spadająca o 1-2°. I taką powinniśmy starać się utrzymać. W tym celu należy zaopatrzyć się w dobrą grzałkę z termoregulacją. Tu polecam dobre marki. Wybór jest bardzo bogaty. Te z dolnej półki nie zawsze się sprawdzają. Małe kłopoty z przegrzewaniem się wody możemy napotkać w okresie letnim. Pamiętamy wówczas o obfitym natlenieniu wody. W ciepłej wodzie tlen słabiej się rozpuszcza. Efektem niedotlenienia może być przyducha ryb.
Jak widać akwarium z biotopem Tanganiki nie wymaga od akwarysty zaopatrzenia się w jakieś cuda techniki, a raczej ogranicza się do podstawowego osprzętu jak w wielu innych akwariach. Chemia wody jest równie nieskomplikowana a nawet łatwiejsza do uzyskania aniżeli w akwariach z wodą “kwaśną”. Łatwiejsza dlatego, że w większości naszych kranów płynie woda o pH większym niż 7.5 i za pomocą kamieni wapiennych, marmurów, dolomitów czy fragmentów skamieniałych koralowców podniesiemy ją do potrzebnego nam poziomu. Tu możemy mówić o połączeniu elementów wystroju akwarium z biotopem Tanganiki z potrzebnymi nam do polepszenia i uzyskania odpowiednich warunków fizykochemicznych elementami. Z reguły jako podłoże stosuje się piach. Ale można i drobniutki grys dolomitowy czy koralowy, z tym, że te dwa podłoża zalecane są do akwariów z rybami nie kopiącymi w podłożu. Pokruszone koralowce czy dolomity mogą kaleczyć pyski ryb i prowadzić do niechcianych infekcji.
Zapomniałbym wspomnieć o oświetleniu. Problem oświetlenia zależy od naszego upodobania i tego co chcemy uzyskać. Rybom jako oświetlenie w zupełności wystarczy światło dzienne. Nawet powiem, że w świetle słonecznym wyglądają przepięknie. Wtedy właśnie widać ich najpiękniejsze i naturalne kolory. Jeśli jednak chcemy rozświetlić nasze akwarium postarajmy się, aby światło nie było nazbyt intensywne. W zbyt mocnym świetle ryby często stają się płochliwe. Dobór świetlówek pozostawiam Państwu. Inne będą potrzebne dla roślin (jeśli się na nie zdecydujemy) inne dla porastania glonów (dobry naturalny dodatek w diecie roślinożerców), a jeszcze inne jeśli tylko zależy nam na podkreśleniu barw ryb. Ja jeszcze raz powiem że stawiam na naturę! Sama kwestia czy mieć rośliny czy nie, pozostaje Waszym wyborem. Ja tylko powiem, że w akwarium z roślinożercami rośliny mają nikłe szanse na przetrwanie. No chyba, że celowo są tam umieszczane jako dodatek w menu. Co innego w akwariach z przedstawicielami mięsożernej fauny. Odrobina traw czy kryptokoryn może dać ciekawą kompozycję.
Myślę, że w tych kilku słowach przekonałem Was do tego, że biotop Tanganiki jest ciekawy i raczej nieskomplikowany. Dla mnie osobiście nie ma tak zróżnicowanego i pełnego barw środowiska jak to jezioro. Mówię tu o siedliskach słodkowodnych. A w słodkich wodach to Tanganika wiedzie prym! Wiele sklepów ogranicza ilość oferowanych gatunków z Tanganiki i poza popularnymi odmianami trofeusów czy muszlowców, trudno zobaczyć cokolwiek innego. Uwierzcie mi – ryby z Tanganiki oczarują Was swoim pięknem, wdziękiem i zachowaniem. Od majestatycznych i pięknych do zaborczych i wojowniczych. To, czy będziecie mogli je podziwiać we własnych zbiornikach, zależy tylko od Was.
Życzę przyjemnych wrażeń w obcowaniu z Tanganiką!